Kenaz - jedna z interpretacji.


Cen bądź Kaun czyli po naszemu kenaz. Runa powiązana najczęściej z ogniem i efektami działania ognia. Co ciekawe najczęściej nam się kojarzy z oparzeniem, ciepłem, światłem, opieką, i innymi pierdołami. Skojarzenia z ogniskiem, mimo że znaczenie runy dosłownie oznacza „drewno sosnowe/świerkowe”a w poetyckiej  aranżacji słowo „cen” oznacza dopiero pochodnię.

No dobra ale pochodnia… Co to w zasadzie było oprócz tego że patyk owinięty szmatą i namoczony najczęściej w smole? Po naszemu była to żarówka/lampa naftowa/latarka.

I właśnie jako o latarce pogadam wam dzisiaj.
Po pierwsze perspektywa. Doba składa się na noc i dzień. W dzień widzimy wszystko, jesteśmy bardziej pobudzeni i jakiekolwiek zagrożenia oraz przeszkody widzimy znacznie bardziej wyraźnie.
Na bardziej prosto? A proszę… Jak jakieś dzikie zwierzę ma ochotę nam coś zeżreć albo co gorsza nas zeżreć to łatwiej je wypatrzeć. Jak idziemy po drodze i wystaje korzeń na drodze? Łatwiej go wypatrzymy i mniejsze prawdopodobieństwo że się o niego nie potkniemy. Dzień jako taki jest porą widzianego i żywego … Namacalnego i nazwanego. Wszystko co dzieje się w dzień można obejrzeć, nazwać i w razie potrzeby obłaskawić albo się przed tym bronić.
A w nocy? W nocy nie widzimy absolutnie nic poza czubkiem swojego nosa.  Niektórzy się czepną że „hola a w nocy księżyc świeci? Świeci… to gdzie nic nie widać?” Z jednej strony racja. Księżyc świeci ale tam gdzie nie ma drzew. A bierzmy pod uwagę że ludy germańskie to nie ludy stepowe a leśne bardziej. Cała Skandynawia i część królestwa Sasów była pokryta lasami. Nawet wyspa ognia jak ją obecnie nazywamy była definiowana jako wyspa o rozległych lasach… Kolejna sprawa że człowiekowi łatwiej żyć albo pod lasem albo i w lesie… Prosta rzecz. Bliżej opał. A bez opału na północy europy to tak trochę przekichane… Szczególnie w zimę.

A więc noc to czas  gdzie nie widać NIC. Czas gdzie nawet wycieczka do „skáp” czyli na nasze kibla po nocy mogło w najlepszym wypadku skończyć się wybitym zębem w najgorszym … No cóż zęby w gardle albo miecz w brzuchu był tym szybszym sposobem do wybrania się do HEL.
Noc jest porą gdy wszystko co „nie nazwane” i wszystko co „nie widoczne” wyłazi i wkurza wszystkich dookoła. Był to czas „Strachu i zagrożenia” ,  więc na chłopski rozum trzeba było trochę tych strachów odegnać. I błogosławieni przodkowie wymyślili „eldur” czyli ogień.
No dobra nie wymyślił go bo znany był już wcześniej ale doprowadzili sztukę posługiwania się ogniem do takiej perfekcji że jak się ogień pojawiał to nie znikało wszystko dookoła włącznie z lasem, domem i ludźmi. A to było spore osiągnięcie. Opanowali coś co ma potencjał zdewastowania wszystkiego dookoła. Dzięki temu niszczycielskiemu dziełu ludzkich rąk nasze jedzenie nie było aż tak tępe w smaku i nie śmierdziało dwa dni po upolowaniu. I co ważne było w nocy mniej zimno niż zwykle i było widać czasami nawet na 4 kroki od ogniska.  Naturalnym efektem człowieczego lenistwa był wyjęcie kawałka badyla z ogniska gdzie się palił nasz „eldur” i pójście do „skáp” ciesząc się tym że nie zabijasz się o każdy kamień i gałąź po drodze.

Perspektywa dnia i nocy nie miała wpływu na życie codzienne ale miała również wpływ na postrzeganie świata. Świat dnia był do pracy, zabawy i innych zbytków. Noc była od snucia opowieści, radzenia,  spania i produkcji nowych dzieci.. Ale skoncentrujmy się tym razem na spaniu. Dla kobiet największą i najważniejszą wyrocznią były sny, zresztą to właśnie kobiety najczęściej sny tłumaczyły. Potem w kolejności były wróżby „losów” i śpiew ptaków zgodnie ze słowami Pulibusza Korneliusza Tacyta „ Żadnego narodu nie masz, coby tak pilnie losów i wróżek postrzegał” Noc była od tego co niewidoczne więc rozstrzygano je przy ogniu wieczorami. Tak samo jak wszelkie rady były wieczorami jak i sądy i wyroki. Na to była pora wieczorna. Dzień był na pracę, polowanie i gospodarkę. Ponieważ coś co obecnie nazywamy aspektami duchowymi nie było dziedziną dnia – bo wiele tego było „zakryte” - ognisko i pochodnia stała się pewnego rodzaju latarnią jaka rozświetla to co niewidoczne by było widoczne… W praktykach magicznych pochodnia służy do „oświecania drogi”. Ale nie mylcie że „oświecenie” to zdobycie jakiejś wybitnej wiedzy. Wbrew pozorom „oświecenie” to po prostu łatwiejsze postrzeganie tych gałęzi, kamieni, dołków i ewentualnych wilków na drodze. Coś dzięki czemu człowiek czuje się troszkę pewniej nawet tam gdzie światła nie ma i może jakaś „cholera” na ciebie wyskoczyć.

Więc małe wnioski.

Kenaz, cen, kaun. Jednym z aspektów tej runy to światło dzięki któremu bardziej pewnie poruszamy się w miejscu gdzie jest ciemno. Nie zabijamy się o własne nogi, niesiemy przed sobą „opanowany niszczycielski żywioł” którym możemy się ogrzać, możemy rozpalić ognisko – symbol domu ( ᚲ jest częścią składową ᛟ ponieważ to ognisko domowe powoduje że dom jest domem a nie komórką  ale to bardziej głęboka polemika)  Pochodnią rozwiewamy strach i wyjaśniamy czego się tak naprawdę boimy. Kenaz to namiastka ᛋ  dzięki której noc ma w sobie mniej zagrożeń.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krótko jak to było z runami Hitlera

Dlaczego warto studiować kulturę

Vetrnætr - dzień zmarłych